sobota, 26 lipca 2014

Lepiej nigdy nikomu nic nie opowiadajcie. Bo jak opowiecie – zaczniecie tęsknić.







Tytuł: Buszujący w zbożu
Oryginalny tytuł: Catcher in the rye
Autor: J.D. Salinger
Wydawnictwo: ALBATROS
Liczba stron: 304












"(…) jeżeli ktoś umarł, to jeszcze nie powód, żeby go przestać lubić, zwłaszcza jeżeli to był ktoś tysiąc razy sympatyczniejszy niż inne znajome osoby, które żyją."





Spotkałam się z wieloma opiniami na temat tej książki i szczerze powiedziawszy były skrajnie inne. Można powiedzieć, że czytelnicy podzielili się na dwa obozy- jedni uwielbiają ją lub co najmniej darzą stonowaną sympatią, zaś drudzy łagodnie mówiąc, nie widzą jej zalet, głębi ani sensu, który autor starał się przekazać. Do której ekipy ja należę? Hm. Z początku wydawało mi się, że spiszę książkę na straty- akcja kompletnie mnie nie porwała, jednak im dalej brnęłam tym bardziej się do niej przekonywałam.

"Buszujący w zbożu" opowiada o historii młodzieńca imieniem Holden Caulfield, który (po mimo swej wielkiej inteligencji) został wyrzucony już z którejś z kolei szkoły. Powodem kolejnych wydaleń z internatów są realia otaczającego świata, a raczej ogromne obrzydzenie nimi. Główny bohater nie potrafi przeboleć, że Ziemia rządzi się zasadami, w których góruje próżność i pieniądze. W swoich licznych monologach nie daje nam cienia wątpliwości, iż gardzi lalusiami i bufonami, spotykanych na każdym kroku.
Wiadomość o wydaleniu ze swojego ówczesnego miejsca nauki przeważa szalę i chłopak postanawia uciec. Zabiera swoje manatki i bez żadnego pożegnania (nie licząc okrzyku w środku nocy "Śpijcie dobrze, głąby") ucieka w głąb miejskiej dżungli Nowego Jorku.

"Często mówię „cholera”. Może dlatego, że w ogóle mam niewyparzoną gębę, a może dlatego, że czasami zachowuję się dziecinnie jak na swój wiek. Wtedy miałem szesnaście lat – teraz mam siedemnaście – a czasem zachowuję się, jakbym miał trzynaście."


Czytając książkę "Buszujący..." całkiem polubiłam Holdena. Był zbuntowanym szesnastolatkiem owładniętym żądzą buntu. Owszem był opryskliwy, krytyczny oraz notorycznie kłamał, jednak idealnie zobrazował postać każdego nastolatka. Chociaż powieść została napisana już długi czas temu, to młodzież w ogóle się nie zmieniła.
Dzięki wielu monologom mogłam dostrzec, że w zasadzie pod tą gruboskórną obojętnością, a wręcz niechęcią do świata, kryje się kochający, naiwny starszy brat, który zrobi wszystko, dosłownie wszystko dla swojej siostrzyczki.
Co do akcji, nie toczy się ona za szybko, momentami może nawet za wolno, jednak pozwala ona wdrążyć się czytelnikom w świat Holdena, dzięki czemu czujemy się jakbyśmy razem z nim uciekali z internatu, 
podróżując w oparach dymu papierosów przez zakamarki Noweg Jorku.

"W każdym razie wyobraziłem sobie gromadę małych dzieci, które bawią się w jakąś grę na ogromnym polu żyta. Tysiące malców, a nie ma przy nich nikogo starszego, nikogo dorosłego… prócz mnie, oczywiście. A ja stoję na krawędzi jakiegoś straszliwego urwiska. Mam swoje zadanie: muszę schwytać każdego, kto się znajdzie w niebezpieczeństwie, tuż nad przepaścią. Bo dzieci rozhasały się, pędzą i nie patrzą, co tam jest przed nimi, więc ja muszę w porę doskoczyć i pochwycić każdego, kto by mógł spaść z urwiska. Cały dzień, od rana do wieczora, stoję tak na straży. Jestem właśnie strażnik w zbożu. Wiem, że to wariacki pomysł, ale tylko tym naprawdę chciałbym być."


Ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz